Propaganda nigdy nie jest prawdą

C

Cngelx

Guest
A wpierdalasz glebę?
Niestety muszę się doczepić. Naprawdę da się jeść nie wydając przy tym w ogóle pieniędzy. Nie trzeba być nawet freeganem, cwaniaczkiem ani złodziejem.

Żywność można produkować na własne potrzeby. Śą na to zarówno sposoby, które oznaczają "uwstecznienie" się cywilizacyjnie lub też wręcz przeciwnie. Jakościowo i dla zdrowia lepiej jednak korzystać z rozwiązań bardzo starych, niż z tych najnowocześniejszych.
 
T

Tandor92

Guest
Oczywiście, że można jeść to co samemu się zrobi, ale tak naprawdę wynosi to zwykle więcej niż gdybyśmy to kupili. Nie po to mamy wielkie maszyny robiące za 100 ludzi aby gościu na swoim podwórku był efektywniejszy.
Ale widocznie są inne powody dla których ludzie to robią, ich sprawa.

Oszczędności to konsumpcja odroczona w czasie, więc taka Matrix i tak wyda te zarobione pieniądze, tylko później. A jak nie ma ich zamiaru nigdy wydawać to jaki jest cel pracować?
 
C

Cngelx

Guest
Oszczędności to konsumpcja odroczona w czasie, więc taka Matrix i tak wyda te zarobione pieniądze, tylko później. A jak nie ma ich zamiaru nigdy wydawać to jaki jest cel pracować?

Czy inwestycja jest konsumpcją? Np. zakup obligacji bądź mieszkania w celu wynajmowania go komuś.

Jest wiele osób, które pracują, żeby pracować. Z różnych powodów, najczęściej to chyba: aby zapomnieć o świecie oraz dlatego, że od urodzenia wpajano im idiotyczny kult pracy.
 
T

Tandor92

Guest
Inwestycja ma przynieść zysk, który potem można znowu zainwestować albo skonsumować. Zazwyczaj w którymś momencie i tak się cześć wyda albo przynajmniej się będzie trzymać jakby kiedyś przyszła potrzeba. Nie znam osób zbierających pieniędzy dla samego zbierania, to śmierdzi merkantylizmem.

Są takie osoby, tylko po co im płaca z której nie mają korzystać? Dla samej frajdy i prestiżu, że mają tyle na miesiąc? No spoko, jak kto lubi. Ale znowu, prestiż bierze się tylko z tego, że te kawałki papieru bądź metalu mają daną siłę nabywczą przez bycie środkiem płatniczym.

Nie mam zamiaru nikomu wchodzić do finansów co robi ze swoimi pieniędzmi i dlaczego pracuje, ale dla mnie takie zachowanie jest głupie.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
Oczywiście, że można jeść to co samemu się zrobi, ale tak naprawdę wynosi to zwykle więcej niż gdybyśmy to kupili. Nie po to mamy wielkie maszyny robiące za 100 ludzi aby gościu na swoim podwórku był efektywniejszy.
Ale widocznie są inne powody dla których ludzie to robią, ich sprawa
Nie wiem jak z rolnictwem jako takim, bo jedyny kontakt jaki z nim mam to trzepnięcie jabłonią w ogródku i zebranie tego co spadnie, ale jeśli chodzi o przetwórstwo, to praktycznie zawsze bardziej opłaca się kupić półprodukty i zrobić coś samemu, niż kupować gotowe, no chyba, że w ogóle nie dysponujemy wolnym czasem. Oczywiście im większe gospodarstwo domowe, tym większa opłacalność, ale jest mnóstwo produktów, których nie opłaca się kupować gotowych, nawet tych najtańszych. Czasami to aż się zastanawiam gdzie są kurde te korzyści skali, gdy porównuję ceny tego samego żarcia w słoiku i luzem, przed obróbką.
 
T

Tandor92

Guest
To nie chodzi o żadne korzyści skali a o mechanizację i oszczędność czasu. Ludzie nie potrafią i nie lubią robić przetworów a już na pewno nie będą siedzieć pół dnia dla konfitur których zjedzą słoik na kwartał. I do takich osób jest przeznaczona oferta sklepu.

Kupowanie półproduktów również nie jest samowystarczalnością.

Tak naprawdę, praktycznie nie ma samowystarczalnych osób.

Ktoś może powiedzieć, że nie kupi gotowego chleba tylko będzie go samemu wypiekać. No dobra, ale musi kupić maszynę do pieczenia i kupić składniki jak mąkę. Pójdźmy dalej i stwierdźmy sama zasieje pole ze zbożem. Ale znowu potrzebuje do tego narzędzi i pojazdów, które ktoś inny wykonał. A nawet jeżeli samemu będzie konstruować narzędzia to potrzebuje do nich części. Te części także ktoś wykonał, a nawet jak samemu części wykona to potrzebuje do tego surowca, który prawdopodobnie znajduje się setki kilometrów stąd. Jak tam dojedzie i czym go wydobędzie?
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
Ale gadka jest nie o samowystarczalności, tylko o tym jak nie być wstrętnym, bezmózgim konsumpcjonistą :D
 
T

Tandor92

Guest
Zarabiam, nie wydaję
Pokazuję, że musi wydawać nawet po to aby samemu produkować żywność.

Czym jest konsumpcjonizm? Kto ustala co można a czego nie kupować? Dlaczego osoba szczycąca się swoją anty-konsumpcjonistyczną postawą ma komputer z dostępem do internetu?
 

Avx

Active Member
831
186
Niestety muszę się doczepić. Naprawdę da się jeść nie wydając przy tym w ogóle pieniędzy. Nie trzeba być nawet freeganem, cwaniaczkiem ani złodziejem.

Hmmm, ja -jak pracowałem na kontrakcie- żywiłem się konserwami i innym tanim a kalorycznym żarciem (dużo śmietany, masła).
Da się jeść za 300 złotych miesięcznie, praktykowałem.

Podejrzewam, że przeżyć dałoby się za dwa razy mniej niż praktykowałem (150), kosztem dużych wyrzeczeń i problemów ze zbilansowaniem diety.

Ale za darmo ? Hmm. Jak się nie jest rolnikiem i nie ma się (bardzo) znajomego rolnika, to ciężko mi sobie wyobrazić :p


Czym jest konsumpcjonizm?

Trudno mi dokładnie powiedzieć i ustalić granice. Wiesz, to subiektywne.

Ale ja na przykład kupuję tylko używane ciuchy (zupełnie po mnie tego nie widać - da się perełki znaleźć); więc kupowanie nowych, jeżeli jest się przedstawicielem klasy średniej; uważam za konsumpcjonizm.

Albo kupowanie nowego samochodu za 120 tysięcy (ba, nawet za 60). W przypadku osoby z klasy średniej, to dla mnie konsumpcjonizm. Używany za 10 tysiaków spełnia funkcję tak samo.

Podkreślam: z klasy średniej.
Miliarder kupujący jacht, nie jest w moich oczach "ofiarą*" konsumpcjonizmu, jeżeli ten wydatek nie jest dla niego znaczącym procentem dochodów.


* Metaforycznie, nie bójcie się, nie używam lewackiego dyskursu :p
 
C

Cngelx

Guest
To nie chodzi o żadne korzyści skali a o mechanizację i oszczędność czasu. Ludzie nie potrafią i nie lubią robić przetworów a już na pewno nie będą siedzieć pół dnia dla konfitur których zjedzą słoik na kwartał. I do takich osób jest przeznaczona oferta sklepu.

Kupowanie półproduktów również nie jest samowystarczalnością.

Tak naprawdę, praktycznie nie ma samowystarczalnych osób.

Ktoś może powiedzieć, że nie kupi gotowego chleba tylko będzie go samemu wypiekać. No dobra, ale musi kupić maszynę do pieczenia i kupić składniki jak mąkę.

Istnieją odpowiednie maszyny to produkcji na bardzo małą, jednoosobową skalę. Nie są one drogie, aczkolwiek w Polsce dość trudno dostępne, pewnie właśnie ze względu na myślenie kolektywistyczne wielu ludzi, o dziwo jak widzę również libertarian.

Robienie czegoś samodzielnie nie jest konieczne, prawdą jest, że najpierw trzeba trochę zainwestować w urządzenia. W dłuższej perspektywie czasu to się jednak opłaca.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Nie są one drogie, aczkolwiek w Polsce dość trudno dostępne, pewnie właśnie ze względu na myślenie kolektywistyczne wielu ludzi, o dziwo jak widzę również libertarian.

Podział pracy to nielibertariańskie myślenie? Konsumpcjonizm - narzędzie szatana? Gdzie ja jestem?
 
T

Tandor92

Guest
Trudno mi dokładnie powiedzieć i ustalić granice. Wiesz, to subiektywne.
Oczywiście, że to jest subiektywne. Dla mnie anty-konsumpcjonizm to narzucanie swojego stylu życia. Nie będzie 2 anty-konsumpcjonistów, którzy by we wszystkim się zgadzają. Czyli to jest tak: ja żyje dobrze, a inni powinni mnie naśladować bo wydają pieniądze nie na to co jest potrzebne bo ja ich ppotrzeby znam. Nie mówię tutaj konkretnie o tobie, ale ogólnie.
Ale ja na przykład kupuję tylko używane ciuchy (zupełnie po mnie tego nie widać - da się perełki znaleźć); więc kupowanie nowych, jeżeli jest się przedstawicielem klasy średniej; uważam za konsumpcjonizm.
A ja nawet nie jestem przedstawicielem klasy średniej a prawie nie mam używanych ciuchów, z czego większość ich to ubrania od znajomych i rodziny.

Istnieją odpowiednie maszyny to produkcji na bardzo małą, jednoosobową skalę. Nie są one drogie, aczkolwiek w Polsce dość trudno dostępne, pewnie właśnie ze względu na myślenie kolektywistyczne wielu ludzi, o dziwo jak widzę również libertarian.
Zastanowiłeś się kto potrzebuje maszyny do robienia powiedzmy dżemu jeżeli prawie go nie je? Albo ile jest problemu z kupnem wspólnej maszyny na osiedle, kiedy prawie nie znasz ludzi (ja w ogóle nie lubię wspólnictwa w własności bo zwykle nie wychodzi to dobrze)? Zakupy w sklepie wydają się rozsądne w takim przypadku. Można samemu kupić maszynę a produkować więcej niż zużywamy (bo maszyna ma potencjał) i sprzedawać ale uwaga: wracamy do punktu wyjścia, tylko, że to my jesteśmy sklepem. Ktoś inny musi uważać kupno gotowych produktów za dobry pomysł.

Kwestią jest koszt alternatywny, nie można mieć wszystkiego, a posiadanie własnej maszynki do rzadko używanych rzeczy wcale nie musi być korzystne: cena maszyny, czas produkcji, czas obsługi, czas nauki, ew. zmiana gustu i inne. O ile taki mikser jest podstawowym wyposażeniem większości domów, o tyle maszynka do pieczenia chleba już nie.

A jeżeli znasz jakieś rewolucyjne urządzenie, które umili każdemu życie ale nie jest zbyt znane to już ci podsunąłem pomysł na biznes ;)
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Garet Garrett napisał:
Rosjanin, gdy chce usunąć zdechłego konia ze stajni, postępuje w następujący sposób. Zjawia się tam sam z innym koniem, zaprzężonym do furmanki. Świadka całej sytuacji zdziwiłoby przede wszystkim, że wóz jest wysoki i wąski, z drążkami dookoła i że nie posiada dźwigu albo urządzenia do przesunięcia ciała zdechłego zwierzęcia. Obserwator zastanawiałby się, w jaki sposób ten człowiek planuje sam umieścić na wozie ważącego pół tony końskiego trupa. Rosjanin leniwie zabiera się do tej czynności: wyprzęga konia i przy jego pomocy ciągnie trupa tak, żeby znalazł się równolegle do furmanki, w odległości około pięciu stóp. Następnie przechodzi na drugą stronę wozu i przy pomocy drąga wywraca go na ziemię w kierunku truchła. Furmanka znajduje się wtedy obok końskiego trupa, tak że prawie go dotyka. Rosjanin zarzuca sznur na szyję martwego zwierzęcia, z łatwością podnosi ją i przywiązuje do środka wozu. Drugim sznurem obwiązuje tułów, a wolny koniec tego postronka owija wokół górnej piasty tylnego koła, które może obracać się w płaszczyźnie poziomej.

Następnie używa koła jako silnego kołowrotu i wciąga truchło do środka wozu, gdzie zawiesza je w taki sam sposób, w jaki zawiesił szyję — przez zaciśnięcie sznura. Gdy zdechłe zwierzę jest dobrze umocowane w środku furmanki, łatwo jest już przy pomocy drąga, służącego jako lewar, podnieść wóz z powrotem do normalnej pozycji. Jeśli wysiłek jest zbyt duży, Rosjanin pomaga sobie przez przywiązanie sznura do konia, z którym tu przyszedł. Wreszcie zaprzęga szkapę do wozu i odjeżdża.

Wszystko jedno, czy Rosjanin, którego obserwowaliśmy, wpadł na takie czy inne rozwiązanie. Tak czy inaczej, można go uznać za dobry przykład rosyjskiej pomysłowości. Żaden Amerykanin nie mógłby osiągnąć lepszego wyniku — musimy przyznać, że przy takich trudnościach metoda okazała się doskonała. Rosjanin znajduje zatem sposoby rozwiązania najeżonych trudnościami zagadnień — znajduje sposoby, żeby je ominąć. Ale zasadniczo godzi się z tym, że one istnieją. I w tym tkwi istota problemu.

Przeciętnemu Amerykaninowi, przyglądającemu się zmaganiom Rosjanina, wcale nie zaimponowałaby pomysłowość czynu. Powiedziałby: „Co za głupek!” I oznaczałoby to przede wszystkim, że głupio jest godzić się z trudnościami. Czemu ich nie przezwyciężyć? Odruchem Amerykanina jest usuwanie trudności, zmienianie rzeczywistości. W podobnym przypadku pomyśli on o wozie zbudowanym specjalnie do tego celu, przystosowanym do konkretnego zadania: niskim, na wygiętych osiach, z odpowiednim przymocowanym dźwigiem.

Po wyobrażeniu sobie takiego wozu zada sobie pytanie, czy to się opłaci. Być może nie, ponieważ taki wóz nie mógłby służyć innym celom. Dlatego wymagałoby to specjalnie zorganizowanej działalności. Gdyby ktoś miał dwa lub trzy takie wozy, mógłby przecież usuwać wszystkie końskie truchła w Moskwie. Wtedy taka praca byłaby opłacalna.

Taki jest naturalny proces amerykańskiego sposobu myślenia. Stąd nowe formy, nowe metody, następnie nowe trudności i znów nowe formy i metody, wszystko w stanie ciągłych zmian.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Dla mnie konsumpcjonizm to skutek etatystycznej polityki, więc uważam, że jest zły.

Skąd ta pewność niby? Inaczej - skąd pewność, że w akapie ludzie nie byliby konsumpcjonistami? No i na koniec - co jest złego w samym konsumpcjonizmie? Bo nawet jeśli etatystyczna polityka jakoś wpływa na większy lub mniejszy konsumpcjonizm (nie jestem przekonany), to jeszcze nie oznacza, że on jest zły sam w sobie.
 
T

Tandor92

Guest
Ja nie lubię konsumpcji dla samej konsumpcji. Keynesiści uważają, że to ma nakręcić gospodarkę ale widocznie sami nie wiedzą na czym ta gospodarka polega. Stąd pomysły postarzania przedmiotów czy daty ważności (nie takiej jaką znamy w postaci sugestii a państwowy przymus utylizacji wszystkiego, nie tylko żywności czemu przeminie ustalona przez urzędasów ważność).

Państwa dotują sztuczną konsumpcję przez np. dopłaty do złomowania aut czy wysokie koszty ubezpieczenia starych modeli. I oczywiście jest to niewłaściwe.

Sama w sobie konsumpcja nie jest zła. Jest wręcz konieczna do życia (dłuższego niż kilka dni), a większe jej ilości zwiększają satysfakcje. Po co byłby rozwój jeżeli nie dla zaspokojenia potrzeb? Jeden woli żyć o chlebie i wodzie ciesząc się czasem wolnym a drugi chce pracować aby móc się pławić w luksusach. Dlaczego pierwsza osoba ma być lepsza?
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
Jeden woli żyć o chlebie i wodzie ciesząc się czasem wolnym a drugi chce pracować aby móc się pławić w luksusach. Dlaczego pierwsza osoba ma być lepsza?

No właśnie nie wiem, myślałem, że Ty mi powiesz. :) OK, kwestia definicji konsumpcjonizmu pewnie. Jasne, że keynesizm się opiera na rozkręcaniu konsumpcji, ale to nie oznacza, że po wyrugowaniu keynesizmu wszyscy staniemy się biedystami. W tym sensie nie zniknie "konsumpcjonizm" rozumiany jako wybór, indywidualna filozofia życiowa. Nie zniknie też konsumpcjonizm rozumiany jako styl życia promowany przez tych, którzy na konsumpcji zarabiają. Zniknie, oczywiście, konsumpcjonizm rozumiany jako doktryna polityczna.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 703
Klasyczny przykład propagandy z ostatnich dni.
Julia I Krasna w roli głównej.

Propaganda kłamie, mówi prawdę, mówi wąsko wybrane elementy prawdy, czy idzie po jak najmniejszej linii oporu?
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Dziś kupowanie gotowego jest często droższe przez to, że jest bardziej opodatkowane i uregulowane. Jak robisz sobie dżem czy inne coś na własne potrzeby, to nie musisz do tego zakładać firmy, płacić zusu i wpuszczać sanepidu.
A samowystarczalność to jest niezależność i jakaś wolność sama w sobie. Specjalizacja OK, ale nie ścisła i oczywiście bez prawnych monopoli i patentów. Nie można stracić z oczu korzyści jaką ona daje, czyli trzeba mieć ciągle porównanie z ceną, jaka byłaby, gdyby dana czynność była wykonywana samodzielnie.
No i niebezpieczne jest zjawisko zaniku wiedzy i umiejętności, które były zdobywane przez ludzkość przez tysiąclecia.
 
Do góry Bottom