D
Deleted member 427
Guest
Jestem w trakcie lektury książki Henry'ego Kamena na temat inkwizycji. Jest w niej rozdział o donosicielstwie. Kamen pisze:
Ja coraz bardziej skłaniam się ku tezie, że to nie klasy rządzące umacniają zamordyzm, ale zwykli ludzie. Że lud jest uciskany nie dlatego, że chcą tego klasy rządzące, lecz dlatego, że on sam tego chce. Ja wiem, że to jest strasznie przewrotne rozumowanie, ale moim zdaniem dobrze tłumaczy wiele zjawisk, których nijak nie da się wytłumaczyć inaczej - no chyba że satysfakcjonują was rozpaczliwe i LOLowe "oni nas zmanipulowali" albo "oni nas okradają bez naszej wiedzy" etc. Z grubsza chodzi o to, że ja pomału przestaję wierzyć w to, że jakieś tam elity coś tam knują, manipulują i kogokolwiek trzymają za mordę. Demokracja inkwizytorska i demokracja urzeczywistniająca zasady sprawiedliwości społecznej - czym to się różni? Bez aktywnego, bezpośredniego wsparcia plebsu (zwanego dla jaj społeczeństwem obywatelskim) obydwie formy zamordyzmu nie miałyby nic do powiedzenia i mogłyby spokojnie spierdalać na drzewo.
Kończąc, polecam: Problem zawiści w masowej demokracji
Informacje posiadane przez inkwizytorów pochodziły nie z ich własnych dochodzeń, lecz niemal wyłącznie od członków społeczności. W efekcie to społeczeństwo dyktowało formy inkwizycyjnej sprawiedliwości. Sędziowie mogli wykorzystywać własne interpretacje i uprzedzenia, jednak najistotniejszą część sprawy, dowód, przedstawiali świadkowie. W całkiem realnym sensie inkwizycję wprawiali w ruch zwykli ludzie. Tam, gdzie odmawiali oni współpracy, trybunał był bezsilny i niezdolny do siania strachu.
(...)
W wielu społecznościach chrześcijańskich w całej Hiszpanii, gdzie nie dochodziło do licznych wewnętrznych konfliktów, za to panowała wysoka solidarność, strach przed inkwizycją nie występował. Znakomitym przykładem społeczności, która miała inkwizycję w pogardzie i nienawidziła jej metod, byli Katalończycy. W 1560 roku inkwizytorzy z Barcelony skarżyli się, że władze miejskie nigdy nie przychodzą na autodafe i że w całej Katalonii ludzie, "określający się jako dobrzy chrześcijanie, twierdzą, że inkwizycja jest tu niepotrzebna i nic nie robi ani nie ma nic do roboty". "Wszyscy mieszkańcy tego kraju - raportowali w 1627 roku - zarówno duchowni, jak i świeccy, zawsze okazywali niewiele sympatii Świętemu Oficjum". Typową postawę reprezentował pleban z Taus (Urgell), który w 1632 roku przyznał, że "nie uznaje inkwizycji i nie daje jej nawet figi". Co ważne, inkwizycja nie mogła podjąć przeciwko niemu żadnych działań ani też narzucić swej władzy mieszkańcom tej diecezji.
Ja coraz bardziej skłaniam się ku tezie, że to nie klasy rządzące umacniają zamordyzm, ale zwykli ludzie. Że lud jest uciskany nie dlatego, że chcą tego klasy rządzące, lecz dlatego, że on sam tego chce. Ja wiem, że to jest strasznie przewrotne rozumowanie, ale moim zdaniem dobrze tłumaczy wiele zjawisk, których nijak nie da się wytłumaczyć inaczej - no chyba że satysfakcjonują was rozpaczliwe i LOLowe "oni nas zmanipulowali" albo "oni nas okradają bez naszej wiedzy" etc. Z grubsza chodzi o to, że ja pomału przestaję wierzyć w to, że jakieś tam elity coś tam knują, manipulują i kogokolwiek trzymają za mordę. Demokracja inkwizytorska i demokracja urzeczywistniająca zasady sprawiedliwości społecznej - czym to się różni? Bez aktywnego, bezpośredniego wsparcia plebsu (zwanego dla jaj społeczeństwem obywatelskim) obydwie formy zamordyzmu nie miałyby nic do powiedzenia i mogłyby spokojnie spierdalać na drzewo.
Kończąc, polecam: Problem zawiści w masowej demokracji